Nie licząc lotnisk, w Chinach nie ma kantorów. Pieniądze można wymieniać w bankach, punktach Western Union i niektórych bardziej luksusowych hotelach. Aby wymienić pieniądze należy mieć przy sobie dwie rzeczy – gotówkę, co oczywiste, i paszport (chiń. huzhao), o którym udało mi się w piątek zapomnieć. Więc z powrotem do akademika, z powrotem do okienka w banku, gdzie poinformowano mnie, że jest już piąta i już nie pracują. Mój błąd, powinienem pamiętać o paszporcie.
Zwłaszcza, że jest potrzebny wszędzie. Wymiana pieniędzy – paszport. Wprowadzanie się do hotelu – paszport. Wsiadanie do pociągu – paszport.
Ponoć w czasie olimpiady w Pekinie nawet taksówkarze prosili obcokrajowców o paszport.
Zakładam, że to wszystko po to, by władze wiedziały dokładnie co na terenie kraju robią cudzoziemcy. Jak dotąd tylko raz udało mi się opędzić legitymacją uniwersytecką gdy proszono mnie o paszport – z drugiej strony, w legitymacji są numery mojej wizy i paszportu, więc to żadna różnica.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz