sobota, 24 listopada 2007

Piątek z Jackie Chanem

Co jakiś czas (na przykład wczoraj) wpadam do parku bo tam przyjemniej uczy się chińskiego. I dookoła ładniej i nie siedzi się w czterech pustych ścianach (no, nie takich pustych - dwa obrazki powiesiłem, plan lekcji i zdjęcia od Magdy, Kamila i Rafała).
Ciągle ładnie, ciągle ciepło (temperatury za dnia w granicach 20-25 stopni).
Niektóre drzewa tracą wprawdzie liście - a i ze stawu z lotosami
<- spuścili wodę - ale tylko niektóre. Wciąż coś kwitnie, ptaki śpiewają i w ogóle - fajnie jest.


Rybki też tam mają ->


Wieczorem zjawiliśmy się (ja i Christian, pan Yu i Joseph z uniwersytetu oraz Fuschia i Wei Hao) na kolacji w pobliskim hotelu, na zaproszenie władz Nanhai. Było o tyle miło, że zaproszeni byli chyba wszyscy zagraniczni nauczyciele w dzielnicy, więc i piątka znajomych z Pekinu (Ronja, Julian i Kiran oraz Siff i Tracey o których dotąd nie wspominałem). Po kolacji zabrano nas autokarem do Kantonu na ceremonię otwarcia jakiegoś festiwalu turystyki. Ceremonia miała miejsce na stadionie,
<- były fajerwerki, parada platform prezentujących różne prowincje, układy choreograficzne, śpiewacy i śpiewaczki, dziesiątki jak nie setki statystów... a wszyscy, o, tacy malutcy bo siedzieliśmy w 48 rzędzie...
Był również układ inspirowany sztukami walki - statyści ćwiczyli, nad statystami latali na linach wojownicy wuxia a z podium przed
sceną śpiewem akompaniował im Jackie Chan ->
W filmach wyglądał na wyższego...


Drogę tam i z powrotem umiliłem sobie pożyczonym od Wei Hao iPhonem jego ojca. Ja też chcę taki...

Dzisiaj z kolei tęskniłem za domem, nic mi nie wychodziło, obiad na stołówce był paskudny a jak zacząłem szykować lekcję na poniedziałek to przesiedziałem 4 godziny na Wikipedii i nic w końcu nie zrobiłem.
Zły dzień i tyle.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

elo!
przed chwila pokazywalem znajomym ze szkoly twojegp bloga - podoba sie!
3maj sie! kuba

Anonimowy pisze...

Jackie Chan śpiewał?
Słyszałeś tą historię jak się kiedyś zdrowo urżnął i wbił się na scenę jakiegoś zespołu, zabrał i mikrofon i zaczął śpiewać swoje. Wygwizdany przez publiczność wściekł się i zaczął ich wyzywać, że nic nie osiągnęli i że on to jest Jackie Chan i wszystko mu wolno.
To odmieniło mój stosunek do tego zwariowanego chińczyka.

A propos tej całej imprezy? Z jakiej okazji była organizowana?
Oni tak was wszędzie zapraszają i są tacy uprzejmi, bo już tak mają czy raczej chcą wam pokazać, że Chiny za 20 lat to będzie światowa potęga?

Anonimowy pisze...

Jak zaczniesz tesknic to pomysl sobie ze tutaj wszyscy Ci zazdroszcza tych Chin i miej satysfakcje ze tylko Tobie chcialo sie ruszyc tylek :D

buziaki
M

Krzysiek pisze...

Śpiewał, śpiewał. Znośnie. I chyba był trzeźwy - ciężko powiedzieć bo tylko wszedł na podium, odśpiewał swoje i pobiegł dalej.
Ale ponoć już trzeci rok z rzędu to robi.

A impreza byłą otwarciem jakiś targów turystycznych albo festiwalu, nie wiem. Włądze dzielnicy drugi raz cudzoziemców zapraszały - za pierwszym razem na niezłą "zachodnią" kolacyjkę. Zachodnią w cudzysłowie bo gotowali Chińczycy którzy zachodnie jedzenie pewnie z opowiadań znają... Ale starali się.