poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Pierwszy dzień w Nowym Orleanie

 Pierwszego dnia w Nowym Orleanie robi się tylko jedno - wsiada się do tramwaju i jedzie do francuskiej dzielnicy. Pochodzić, pooglądać, posłuchać muzyki na żywo docierającej z barów i restauracji, lub granej na ulicach. Idzie się zjeść lokalną, cajuńską jambalayę (potrawa z ryżu i wszystkiego, od papryki i zająca po kiełbasę i krewetki), ewentualnie dopychając deserowymi beignetami (coś jak trójkątny pączek, bez nadzienia, zakopany w cukrze-pudrze).
A wieczorem przepycha się między tłumami na Bourbon Street, krążącymi między barami, dyskotekami, klubami ze striptizem i kawiarniami z jazz-bandami. Dla każdego coś miłego.

Tennessee Williams napisał tu "Tramwaj zwany pożądaniem".
"Tu" w Nowym Orleanie, nie "tu w tym tramwaju".





 La Place Jean-Paul Deux.



 Nowoorleańska panorama z drugiego brzegu Missisipi.
Z centrum do przeciwległego Algiers Point krąży bardzo szybki, darmowy prom.





Dodatek kulinarny:
Kurczak pieczony po cajuńsku z jambalayą.

Odrobinę przereklamowana Cafe du Monde,
ale wszyscy turyści tu przychodzą,
więc my też musieliśmy.
 
Beignets. 
(Beignety?)

3 komentarze:

PWJaN pisze...

a gdzie ghetto? więcej ghetta poproszę!!!

Krzysiek pisze...

Może jutro wybierzemy się do Treme, to będzie jak w telewizji.
(Nie widziałem ani jednego odcinka, mogę tylko zgadywać.)

Anonimowy pisze...

Nowy Orlean zupelnie jak na filmach ! super! (kj)