niedziela, 25 maja 2008

Rosyjskojęzyczny piątek

W piątek była powtórka z kręgli. Tym razem nie z Koreańczykami a z Rosjanami i Ivanem, który - wbrew imieniu którym obdarzyli go rodzice - jest francuskim Kanadyjczykiem.
Do kręgielni wybraliśmy się w piątkę - Ivan, ucząca się chińskiego parę grup wyżej ode mnie i Kostji (również obecnego w kręgielni) Katja oraz Ania, jej znajoma która wpadła do China na dwa tygodnie. Na co dzień uczy się wietnamskiego. W Wietnamie.

Od lewej: Ivan, Ania i Katja ->

Ania, tak jak Kostja, pochodzi z Jekaterynburgu. Dopiero co się poznali ale zdążyli już dojść do tego, że mają wspólnych znajomych. Ponoć w dwumilionowym Jekaterynburgu wszyscy się znają.
Rozmowa często przechodziła na rosyjski. Nie jestem pewien, czy gorzej wychodziłem na tym ja czy Ivan - ja od gimnazjum rosyjski jedynie zapominałem, on zaś zaczął się uczyć parę miesięcy temu w ramach przygotowań do wyjazdu do Sankt Petersburgu.

W kręgle grało się nawet sympatycznie. Co prawda taki z nich sport jak z rzutków ale i tak służyły głównie do wypełniania przerw w rozmowie. Potem przenieśliśmy się do kawiarni, gdzie miałem okazję przejrzeć chiński odpowiednik "Filmu" i przekonać się, że Chińczycy wycenili "Katyń" na cztery gwiazdki ->. Sam go jeszcze nie widziałem ale szczerze mówiąc bardziej zależy mi na obejrzeniu nowego Indiany Jonesa, którego - niestety - nie ma jeszcze w repertuarze tianjińskich kin.
"Katyń" za to dostępny jest na bazarze. Tak jak i "Vinci" Machulskiego.

A teraz pogoda: przyszło lato. Dzień w dzień jest gorąco - bardzo gorąco - a w piątek było na dodatek parno i duszno. Czekamy na porę deszczową która powinna dać nam odsapnąć.
Wtedy co prawda będziemy siedzieć w pokojach bo na zewnątrz będzie lało ale teraz siedzimy w pokojach bo na zewnątrz nie ma klimatyzacji a to w jakiś sposób jest nawet gorsze.

W sobotę między szóstą a osiemnastą kampus był pozbawiony prądu a co za tym idzie - klimatyzacji. Cały Xi Nan Cun (kampusowy bazar) warczał agregatorami byle tylko nakarmić głodnych studentów, ja zaś kupiłem dzisiaj jogurty i dopiero potem przypomniałem sobie, że sklep w którym się zaopatrzyłem nie ma na wyposażeniu agregatora. Trudno, jeden dzień w temperaturze trzydziestu stopni nie zaszkodzi chińskim chemikaliom...

Z innych wieści - wczoraj po raz pierwszy spotkałem się z Feng Wei, znajomą znajomej, z którą będę ćwiczył chiński w zamian za co ona będzie ze mną ćwiczyć angielski. Pogadaliśmy półtorej godziny, mniej więcej pół na pół po chińsku i angielsku i ku swojemu zdziwieniu odkryłem, że nawet-nawet jestem w stanie jakiś chiński small-talk przeprowadzić.
Czasami zadziwiam samego siebie.

Brak komentarzy: