niedziela, 11 maja 2008

I znowu Wielki Mur, czyli do trzech razy sztuka

Po obejrzeniu Wielkiego Muru w sierpniu z WTC na odcinku Badaling a potem w styczniu z Kubą na odcinku Mutianyu przyszła pora na wycieczkę z tianjińską klasą na odcinek Huangyaguan. Znaczy - ten najbliżej Tianjinu.
Podchodziłem do tego wypadu sceptycznie - bądź co bądź Wielki Mur to... no cóż, ciągnący się przez pół Chin mur ozdobiony co kilkaset metrów strażnicą. Wygląda niemal identycznie na każdym kilometrze swojej imponującej długości.
Podałbym dokładną długość ale próbując ją znaleźć w wyszukiwarce Google trafiłem na wszystko od tysiąca do pięćdziesięciu tysięcy kilometrów.
Pięćdziesiąt tysięcy kilometrów to co prawda więcej, niż wynosi obwód Ziemi na równiku, ale to była chińska strona a oni najwyraźniej nie mają problemów kiedy przychodzi do wierzenia w takie rzeczy.

W każdym razie wycieczka była bardzo miła. Co prawda nie w momencie, kiedy trzeba było wstać na zbiórkę o szóstej rano a już na pewno nie podczas niemal trzygodzinnej jazdy w jedną stronę, ale na samym Murze było bardzo przyjemnie. Dookoła zielone wzgórza, kwitnące akacje, bliżej niezidentyfikowane krzewy i runo leśne, w krzewach świergotały ptaki, w runie buszowały jaszczurki a dzień był ciepły i słoneczny.* Co prawda kawałek Muru po którym się wspinaliśmy dość szybko ustąpił miejsca nieodrestaurowanemu Murowi, ten zaś wkrótce zostawił po sobie tylko strome schody pnące się na szczyt wzgórza ale i tak było miło.
Trochę żałowałem, że wycieczka ruszyła po Murze w lewo a nie w prawo - w drugim kierunku Mur przechodził ponad szosą i rzeką, znikał na moment (w znaczeniu: rozsypał się i nie został odbudowany dla turystów ale tuż obok był szlak turystyczny) by potem ciągnąć się po szczytach wzgórz.
Ale i tak było miło.

<- Klasa na postoju. Dalej niestety nie poszliśmy. Z zupełnie innej beczki: na kampusowym bazarze - tutaj zwanym Xi Nan Cun co przekłada się na "południowo-zachodnia wioska" - działa kilku dystrybutorów nie do końca legalnych dvd. Od jakiegoś czasu wypytywałem o Iron Mana, który pojawił się w dwa dni po premierze kinowej jako część zestawu "Premiery tygodnia" a którego chciałem nabyć osobno ("Premiery" zawierają kilkanaście filmów na dwóch płytach - jakość jest koszmarna). W piątek jeden z dystrybutorów na mój widok od razu wręczył mi pożądany film, który wreszcie znalazł się w osobnym wydaniu. Niestety, film był z chińskim dubbingiem i napisami w chingliszu. Wczoraj zwróciłem kopię, w zamian otrzymując kolejną. Różniła się tylko tym, że nie miała nawet tych nieszczęsnych napisów. Dzisiaj odwiedziłem bazar po raz kolejny, tym razem wymieniając Iron Mana na Szklaną Pułapkę (pierwszą) bo najwyraźniej w obiegu nie ma jeszcze anglojęzycznej wersji pierwszego filmu. Zmierzam do tego, że chciałbym, żeby na przykład w naszych Empikach wszystko było do tego stopnia zorganizowane pod klienta... Na deser: graffiti co prawda nie z Wielkiego Muru, ale z muru który wybudowano tuż obok tego Wielkiego. Niestety nie dało się zrobić zdjęcia na którym mur, Wielki Mur i graffiti byłyby widoczne:
A teraz zbliżenia:



*- dla równowagi dzisiaj było chłodno, pochmurnie i przez pół dnia padało.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Już od jakiegoś czasu odwiedzam twój blog i muszę przyznać, że z niecierpliwością czekam na każdy kolejny post. Zawsze interesowały mnie Chiny, a tutaj można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy. No i oczywiście wspaniałe zdjęcia ( umieszczaj ich jak najwięcej :) ).

Pozdrawiam i życzę powodzenia.

Filip Wrocław

Krzysiek pisze...

Dziękować, dziękować. Będę się starał :)

Anonimowy pisze...

SuperMAM wymiata:)
trzymaj sie Krzychu!!!
Emil