czwartek, 24 kwietnia 2008

Ciąg dalszy sagi o wizie

Rano odebrałem telefon od kogoś z uniwersytetu. Miałem stawić się w sekretariacie. Zapytałem parę razy o której, w odpowiedzi usłyszałem tylko "po południu". Żeby nie ułatwiać sprawy rozmówczyni przełączała się z angielskiego na chiński i z powrotem.
O 15 ktoś z sekretariatu wyciągnął mnie z lekcji, informując, że "powinienem już być na policji, nauczycielka i czwórka innych studentów już tam są, a w ogóle to czemu nie stawiłem się na zbiórkę, przecież była o czternastej".
TIC*

Niezwłocznie opuściłem uczelnię, wsiadłem do taksówki i kazałem się zawieźć na komisariat. Komisariat okazał się być urzędem imigracyjnym. No cóż - trudna nazwa, nie można wymagać, żeby wszyscy ją znali.

W urzędzie za drobną opłatą zrobiono mi zdjęcia, dołączyłem je do formularza przygotowanego przez uniwersytet i wraz z paszportem wręczyłem nauczycielce która następnie przekazała je urzędnikom.
Tak rozpoczęła się procedura uzyskiwania wizy. Teoretycznie jeszcze mogą mi jej nie przyznać ale o ile dobrze pamiętam nie dałem im żadnego powodu żeby mnie stąd wyrzucać.
Chyba. Niedługo się przekonamy.
Niedługo czyli po weekendzie. Albo za tydzień.

W zasadzie nawet dobrze, że się tak spóźniłem - pozostali czekali tam z nauczycielką dobre półtorej godziny, ja spędziłem w urzędzie może kwadrans...

Dzisiaj otrzymałem ostatni telefon z życzeniami od mojego dobrego przyjaciela Rafała, który tak bardzo chciał mi je wyartykułować, że nie powstrzymała go różnica czasu.
Było mi bardzo miło, nawet, jeśli o czwartej trzydzieści rano byłem cokolwiek nieprzytomny.
Niniejszym obiecuję, że kiedyś się zrewanżuję podobną uprzejmością...

*- Agata pytała jedną z pracownic akademika o przedłużający się brak ciepłej wody. W odpowiedzi usłyszała, że "po prostu ją właśnie wyłączyli". Postanowiła przycisnąć rozmówczynię, stwierdzając, że nie "właśnie" a "wczoraj wieczorem". I co usłyszała w odpowiedzi?
"Jesteśmy w Chinach".

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

W polsce był dopiero późny wieczór ;] I tego się trzymał będę... ważne jest to co jest w Polsce... jesteśmy bądź co bądź Polakami ;]

Anonimowy pisze...

A w jaki sposób Rafałowi udało się do Ciebie dodzwonić? Próbowałem kilka razy na Twoj normalny numer (ten z Polski) i nic nie wyszło :(

Pzdr. Marcin

Krzysiek pisze...

Trzeba było na mój chiński numer dzwonić...