Powinienem był się ich spodziewać a i tak – zaskoczyły mnie problemy z załatwieniem noclegu. Ciągle trwa sezon związany z Nowym Rokiem. Ostatecznie za klitkę w Mirador Mansion z małym łóżkiem i jeszcze mniejszą łazienką zapłaciłem tyle, co poprzednio z Kubą za klitkę dwuosobową w Mirador Mansion, z dwoma małymi łóżkami i jeszcze mniejszą łazienką.
Ale jak na jedną noc to i tak – w sam raz.
Pojechałem z nastawieniem na relaks, nie turystykę. Buszowałem więc po księgarniach, kupiłem sobie Zahna i Pratchetta, choć nie najnowszego bo ten ciągle dostępny był tylko w twardej oprawie – dwa razy droższy, trzy razy cięższy a w perspektywie mam przecież pakowanie i przeprowadzkę... Ciągle w dość odległej perspektywie ale o tym później.
Przypadkiem trafiłem na kasę biletową kina w którym akurat w ciągu godziny miał się rozpocząć pokaz „Sweeney Todd, the Demon Barber of Fleet Street”, nowego filmu Tima Burtona (w Hong Kongu oglądać go mogą tylko osoby powyżej 18-ego roku życia; ciekawe, na ile wyceniano poprzednie filmy Burtona...). Rzecz jasna skorzystałem z okazji i po raz drugi od wylotu z Polski wybrałem się do kina (po raz drugi w HK swoją drogą).
Burton jak to Burton – tym razem co prawda zrealizował pełnoprawny musical, ale po swojemu wybrał musical mroczny, ponury i groteskowy ale nie bez komediowych akcentów. Czyli zawiera wszystkie burtonowskie przymiotniki. Aktorów zresztą też – w rolach głównych Johnny Depp wraz z Heleną Bonham Carter, na dalszym planie debiutujący u Burtona Alan Rickman i Sacha Baron Cohen (Ali G, Borat, Bruno). I wszyscy śpiewają. Trochę tylko szkoda, że za adaptację muzyki do filmu odpowiadał autor teatralnej wersji musicalu a nie Elfman ale i tak ogląda i słucha się sympatycznie.
Następnego dnia z samego rana zjawiłem się na przystani a tam – zgrzyt. Dostałem bilet dopiero na prom odpływający do Makau o
Okazało się, że urząd wydający wizy w Makau wznawia pracę dopiero 13 lutego.
Na szczęście pani w kasie przyjęła bilet z powrotem i nawet oddała pieniądze bez potrącania żadnych opłat manipulacyjnych.
Zastanawiałem się, czy nie przeczekać tych dwóch dni w Hong Kongu ale że gotówki starczyłoby mi na dwa noclegi i wizę lub na dwa noclegi i jedzenie – postanowiłem wrócić do Nanhai.
Najpierw jednak zwiedziłem hongkońskie muzeum sztuki – tak klasycznej jak i nowoczesnej, więc obejrzałem trochę wczesno-XX-wiecznego malarstwa, przebiegłem przez piętro pełne porcelany i zatrzymałem się przy obrazach ukazujących kadry z wiekopomnych filmów, takich jak ten.
Miałem też okazję obejrzeć świątynię Man Mo – w zasadzie świątynkę. Położona na wyspie Hong Kong, obudowana blokami ze wszystkich stron, zatłoczona, o takim stężeniu kadzidła w powietrzu, że pracownicy chodzą tam w maskach. Spotkałem tam grupkę starszych Polaków którzy zatrzymali się w HK na jeden dzień, po drodze do Nowej Zelandii. Też fajnie.
Pierwszy dzień w Hong Kongu był w miarę sympatyczny – pochmurnie ale ciepło, 14 stopni. Drugiego dnia było chłodniej – nie wiem, ile dokładnie, po powrocie w Nanhai było 6 stopni. Mój katar rozwinął się do ogromnych, mitycznych wręcz rozmiarów.
A dzisiaj? Dzisiaj „wiosna, cieplejszy wieje wiatr”. Wyświetlacz wahał się między czternastoma a piętnastoma stopniami, świeciło słońce, było miło. Życie niemal zupełnie wróciło do normy, większość sklepików, knajp i zakładów fryzjerskich jest już otwarta, przejeżdżający obok taksówkarze na motocyklach trąbili oferując swe przewoźnicze usługi, chodniki pełne były ludzi którzy co jakiś czas zwracali się do mnie wesołym „hello!” albo, jeśli liznęli więcej języka, „hello, Happy New Year!”.
Idzie wiosna. A przynajmniej taką mam nadzieję - że to już trwałe ocieplenie a nie jednorazowy podryw.
I tylko dalej nie mam żadnych wieści jeśli o kolejną placówkę chodzi. Teoretycznie jeszcze przez trzy dni Chińczycy mają wolne. Jeśli piętnastego lutego nie będę jeszcze czegoś wiedział to...
Nie wiem. Zobaczymy. Na razie - jutro - jadę do Makau. Po wizę. Zaraz po zakupieniu biletu zadzwoniłem do Kaki, zapewniał, że tym razem wszystko odbędzie się zgodnie z planem.
Zobaczymy.
PS Przez trzy tygodnie panorama Hong Kongu nie zmieniła się nic a nic. Nadal ją uwielbiam.
3 komentarze:
To nie fair. Chińczycy juz mogą sobie oglądać Sweeney Todda, a my musimy jeszcze czekać dwa tygodnie or so. Gdzie tu sprawiedliwość?
Do czego to dochodzi, żeby w Chinach mieli film wcześniej od nas.... Jak widzisz Krzysztofie.... w Polsce coraz gorzej
R
Hongkończycy, nie Chińczycy. Choć może i tu jest dostępny? Nie interesowałem się...
Prześlij komentarz