...jeszcze się nie skończyła. I choć brakuje widowiskowych, kolorowych rac to po zapadnięciu zmroku szybami ciągle trzęsą pobliskie wybuchy. Małe grupki - rodzice z dziećmi, znajomi - wychodzą do parków lub na inne, choć trochę otwarte tereny i odpalają co się da. Małe, sypiące iskrami bączki, race-świstawki, zimne ognie. Fajerwerki niewielkie ale w takiej ilości robią całkiem sympatyczne wrażenie.

Inną, wyłącznie guangdońską tradycją jest ozdabianie domów kwiatami. W tym roku wypada to średnio bo roślinki na zimnie marnieją ale nikt się tym nie przejmuje. Większe instytucje - banki, niektóre sklepy, mój uniwersytet - ustawiają po obu stronach wejścia drzewka mandarynkowe. I choć mają służyć wyłącznie ozdobie to drzewka do połowy objedzone z mandarynek nie są rzadkim widokiem...
W międzyczasie - nudzę się. Niby robi się cieplej (11-12 stopni; rajtuzy, śpiwór i termofor poszły w odstawkę) ale i tak od wyjazdu Kuby dzień w dzień zalegam w łóżku niemal do południa, odkładając tak długo jak tylko można moment, w którym będę musiał stawić czoła zimnej reszcie mieszkania (temperatura pokojowa jest co najwyżej o parę stopni wyższa od zewnętrznej).
Dzisiaj wyjechał Kiran, ostatni raz spotkaliśmy się przed trzema dniami żeby pograć w bilarda. Teraz w Foshan nie ma już żadnych moich znajomych więc czytam tygodniki sprzed półtora miesiąca, oglądam House'a i wyglądam wieści o nowej placówce.
Na razie nic.
Żeby wyrwać się z tego marazmu ruszam jutro na króki, dwudniowy wypad do Hong Kongu (bo fajny) i Makau (bo muszę załatwić wizę).
Trzymajcie się ciepło.
2 komentarze:
3maj sie! jestesmy z toba!
my król ;-)
kuba
Dzieki. Pisze wlasnie z Jolly Froga w Mirador Mansion. Wybralem sie dzisiaj na Sweeney Todda - dobre! Ale ekranizacja musicalu, wiec spiewaja bez przerwy. Ale ze spiewa Depp, Bohnam Carter, Rickman i Sacha Baron Cohen (mala rolka) to i tak jest fajnie :)
W Hong Kongu film dozwolony od 18 roku zycia.
Prześlij komentarz