poniedziałek, 13 lipca 2009

Kaohsiung - pierwsze wrażenie jednym słowem

Ojej.

Szerzej: uniwersytet jest stary i to widać na każdym kroku. Piętrowe, odrapane łóżka, goła podłoga, lekko rozpadające się szafki. Dotarłem jako pierwszy z osób przypisanych do mojego pokoju, mogłem więc wybrać sobie najdogodniejsze biurko, łóżko, szafkę, przywłaszczyć pozostawiony przez kogoś wieszak, przekręcić wielofunkcyjne haczyki nad swoje łóżko i tak dalej. Pościerałem kurze z zajętych przez siebie powierzchni i próbowałem poczuć się jak w domu.
Niestety niczego nie da zrobić się z łazienką, współdzieloną z sąsiednim pokojem (choć wydaje mi się, że jest pusty). Na wyposażenie łazienki - w której, nawiasem mówiąc, moja stopa nie postanie bez centymetra podeszwy pod nią - składają się dwie umywalki z lustrem, dwie kabiny prysznicowe których drzwi kończą się na poziomie ramion, dwa pisuary i dwie toalety kuczne typu narciarz.
Kurs trwa sześć tygodni. Sami dojdźcie do tego, jak brzmiały moje pierwsze, wygłaszane na użytek własny komentarze.

Wczoraj zdążyłem wraz z Pauliną (która trafiła do żeńskiego akademika - zasady muszą być) zapoznać się z trójką studentów sinologii warszawskiej - Kornelią, Bolkiem i Karolem. Oprócz rozpakowania rzeczy nie starczyło czasu na wiele ponad to.

Koło północy przyjechali koreańscy studenci, z czego dwóch trafiło do mojego pokoju - Niru (2 lata chińskiego, jakiś angielski) i Jae-young (zero chińskiego i niekontaktowy angielski).

Dzisiaj od rana spotykam nowych ludzi i błyskawicznie zapominam imiona którymi się przedstawiają. Jutro pewnie odbędą się jakieś gry i zabawy integracyjne, to zawsze pomaga poznać ludzi.*

Ostatni współlokator, David, dojechał dzisiaj. Dwa lata temu brał udział w tym samym kursie, na tym samym uniwersytecie, potem spędził jeszcze pół roku na Tajwanie, zna teren. Dzisiaj spędziłem większość dnia gubiąc się po okolicy z Karolem, kupując potrzebny sprzęt (adapter do gniazdka elektrycznego, kabel internetowy), gubiąc się bardziej w poszukiwaniu Carrefoura, idąc do Carrefoura jako część zorganizowanej grupy, kupując więcej potrzebnych rzeczy i tym podobne.

Ogólnie rzecz biorąc Kaohsiung przypomina mi Foshan albo - szerzej - południowe Chiny w ogóle. To w sumie nienajgorzej, przynajmniej łatwo jest mi się przystosować. Dzisiaj padało niemal nieprzerwanie przez cały dzień dzięki czemu przynajmniej temperatura była znośna. Słyszałem, że może się z tego wykluć tajfun. Może być ciekawie.

Jutro mamy test na podstawie którego będziemy przydzielani do grup. Jeśli będzie wyłącznie pisemny trafię pewnie do początkującej - tym bardziej, że może być zapisany znakami w tradycyjnej formie a tych parę, które znam, znam w formie uproszczonej. Ale nic to, zobaczymy jak będzie.

W międzyczasie - pierwszoosobowy rzut oka na warunki mieszkalne:
Pokój. W kadrze nie zmieściło się drugie łóżko i szafki.

Łazienka - rzut pierwszy.

Łazienka - rzut drugi.


*- sarkazm

PS Wczoraj jeszcze w Hong Kongu przed spakowaniem się wyszliśmy tylko na krótki spacer po Hung Hom, dzielnicy, w której mieszkaliśmy. Potem Ronn odprowadził nas do taksówki.
Na lotnisku mieliśmy mały zgrzyt - DragonAir przebukował (to chyba nie jest słowo w języku polskim; na pewno Mozilla go nie uznaje; w każdym razie - sprzedano więcej biletów niż było miejsc w samolocie) lot i próbowano nas skierować do Tajpej, na osłodę dając pieniądze na pociąg do Kaohsiung. Ostatecznie jednak wykołowano kogoś innego (lub ktoś się spóźnił na samolot) i polecieliśmy prosto do celu.

A ponieważ nie będę przez kolejne 6 tygodni miał okazji do pisania o Hong Kongu po raz ostatni wkleję tu...
PPS Zapomniałem, że choć z Hong Kongu wylecę po 23 to z Monachium dopiero o 6.30 (czasu polsko-niemieckiego). Czyli na Okęciu będę wczesnym rankiem a nie bladym świtem.

3 komentarze:

qulka pisze...

przy tym yiyuan wyglada jak hotel 4 gwiazdkowy...
hehe~~ ^________^

ale przynajmniej masz duzo koreanczykow na pocieszenie,
kkkkkkk~~~~~~
^______________________^

z ktorymi mozesz grac w drinking games...
hahahahhahahahahahaha~~~~~~~~




przepraszam...
juz nie bede.


(ale i tak zazdroszcze)
wracam do nauki

pa

Krzysiek pisze...

Jak na kogoś, kto zaraz pisze egzaminy z makro oraz klasycznego chińskiego masz mnóstwo czasu na nabijanie się ze mnie... ;-)

qulka pisze...

>.<