czwartek, 16 lipca 2009

50:50

Po dwóch dniach zajęć wciąż nie wiem, czy pasuje mi moja grupa. Niby to o czym mówimy wydaje mi się banalne ale z drugiej strony co chwila czegoś nie rozumiem, nie wspominając nawet o znakach które się pojawiają. Tym bardziej, że są klasyczne.
Może w poniedziałek pójdę na próbę do grupy "A".

Oprócz zwykłych lekcji mamy również półtorej godziny zajęć "indywidualnych", ostatecznie w formacie 3 uczniów - 1 nauczyciel, przy czym koleżanka która miała być z nami dołączyła do swoich koleżanek, więc póki co jest 2 - 1. Nie dam głowy, jak nasz korepetytor się nazywa ale jest całkiem sympatyczny i dobrze mówi po angielsku, kiedy miał 10 lat wyjechał bodajże do RPA, teraz wrócił i zdaje się, że skończył studia magisterskie. Ostatnie dwa dni rozmawialiśmy głównie o tym co warto zrobić, zobaczyć, zjeść i kupić w samym Kaohsiung i na reszcie wyspy.

Po zajęciach "indywidualnych" odbywają się jeszcze zajęcia kulturalne. Wczoraj lepiliśmy, gotowaliśmy i konsumowaliśmy pierożki - wyszły całkiem smacznie, przy czym farsz był uprzednio przygotowany przez profesjonalistów, więc naszą jedyną zasługą było to, że się nie porozpadały. ->

Dzisiaj było tai chi ale wraz z Karolem postanowiliśmy samemu zorganizować sobie czas i zamiast stawić się na zajęcia pojechaliśmy nad Jezioro Lotosów. Znajduje się na północy Kaohsiungu. Miasto otacza je ze wszystkich stron ale przy samym jeziorze jest pas zieleni i mniej lub bardziej (przeważnie bardziej) kiczowatych świątyń. Nie jestem pewien ile ani które z nich liczą sobie więcej niż kilkanaście lat ale całość jakiś urok ma. Co prawda kiedy wyszliśmy z metra zaczęło padać i gdy dotarliśmy nad jezioro musieliśmy schować się na pół godziny w pierwszej lepszej świątyni (poświęconej pewnemu mistrzowi imieniem Qing Shui który żył niemal tysiąc lat temu, jak dowiedziałem się z wręczonej mi broszurki) ale potem rozpogodziło się. Przy okazji pooglądaliśmy przygotowania do rozpoczynających się dzisiaj Kaohsiung World Games - serii zawodów pod patronatem komisji olimpijskiej w których zawodnicy mierzą się w dyscyplinach których nie ma na olimpiadzie. I tak na Jeziorze Lotusów odbędą się zawody na nartach wodnych, wyścigi smoczych łodzi oraz polo na kajakach.

<- zdjęcie z cyklu "tapeta na pulpit".

Jutro mamy zorganizowaną wycieczkę do kompleksu świątynnego Foguangshan, jakieś pół godziny drogi od Kaohsiung. Sobota i niedziela są wolne - planuję jakiś wypad poza miasto, jeszcze nie wiem dokąd. Pogoda może mi namieszać - co prawda z mapek na Weather Underground wynika, że trasa tajfunu przesunęła się trochę na południe i ledwo bo ledwo ale ominie on Tajwan ale i tak prognoza na najbliższe parę dni to "50% na burze z piorunami".

Może rzucę monetą.

PS Chinglish is fun! (Tablica na samym dole.)

3 komentarze:

qulka pisze...

To wy codziennie macie taki full program: lekcje, indywidualne zajecia i program kulturowy? ile godzin dziennie spedzacie na zajeciach?

dlaczego skoro w grupie B nie wszystko rozumiesz chcesz isc do najwyzszej - grupy A?

jestem po makro i czuje jakby moj mozg zostal przemielony przez maszynke do miesa...

no to: Car kiss and ride babe~~

kuba pisze...

kiedy ty zacząłeś tak dobre zdjęcia robić? wszystko nieźle skomponowane a przy lepieniu pierogów dobrze uchwycony moment... brat jest wzruszony. i dumny.

FAN pisze...

Bedac w Shenyang wiele razy spotykalam sie z 'chinglish' na roznych tabliczkach. Np. w autobusie ostrzegano przed kieszonkowcami.. DEFEND TO PICK SINCERELY.. albo w hipermarketach na schodach ruchomych ostrzegano przed niebezpieczenstwem.. WATCH YOURGHED...
hmmm:)