Trudności nie skończyły się na deszczu i niemożności zakupienia biletów. Następnego dnia Janowi udało się zgubić aparat – a konkretniej, zapomnieć zabrać go wraz z resztą rzeczy, które położył na murku, gdy sprawdzaliśmy mapę. Błyskawiczny powrót taksówką na miejsce zdarzenia na nic się nie zdał, aparat wyparował.
Na plus Janowi należy zaliczyć to, że po paru „donnerwetterach” pogodził się ze stratą, i przez resztę dnia zwiedzał w dobrym humorze.
Nanjing poznawaliśmy głównie z taksówek, które zabierały nas od jednej polecanej przez Lonely Planet atrakcji do drugiej. W sumie i tak niewiele zobaczyliśmy – muzeum, grobowiec Ming Xiao (jedyny cesarz dynastii Ming pochowany poza Pekinem; grobowiec nazwano na cześć jego żony), kawałek murów miejskich (to przy nich Jan przypomniał sobie o aparacie, więc obejrzeliśmy je w przelocie, jedną nogą w taksówce) i Memoriał.
Memoriał jest muzeum/masowym grobem/pomnikiem pamięci 300 000 ofiar masowych egzekucji dokonywanych przez Japończyków na ludności cywilnej Nanjingu od zdobycia miasta w 1937 roku. „Masowy grób” nie jest przenośnią – jedną z części Memoriału jest hala wybudowana wokół jednego z częściowo rozkopanych grobów. Informacje o przyczynach zgonów, na jakie wskazują stany szczątków, nie pozwalają traktować tego miejsca jako „kolejnego muzeum pokazującego kości”. Wystawa – jeśli można tak ją nazwać – robi wstrząsające, organiczne wrażenie. Było mi niedobrze.
Jednocześnie – choć to pewnie nowszy dodatek – wszystko kończy się pozytywną nutą, Parkiem Pokoju poświęconym powojennej budowie chińsko-japońskiej przyjaźni.
Chciałbym się przekonać, jak pamięć o tych wydarzeniach wpływa na współczesnych mieszkańców Nanjingu – prawdopodobnie ze względu na datę mojej wizyty i lekturę rocznicowych artykułów na Wyborcza.pl nasuwały mi się skojarzenia z okupacją i zniszczeniem Warszawy po powstaniu – ale nie miałem kogo zapytać.
___
Zdjęcia!
http://www.wupload.com/file/85241187/34-35_Nanjing.rar
36-38 - Jiangxi
Do prowincji Jiangxi trafiłem z dwóch powodów. Po pierwsze, chciałem rozbić podróż z okolic Hangzhou/Nanjingu do Xiamen na dwie części, co nie do końca się udało, bo przejazd ze stolicy Jiangxi – Nanchang – do Xiamen trwał ponad szesnaście godzin. Dla porównania, z Xiamen do Szanghaju – dwukrotnie dłuższy dystans – będę jechał osiem godzin.
Drugim powodem były rozrzucone po prowincji wioski grupy etnicznej Hui, otoczone „nieskalanym środowiskiem”, w których „życie toczy się jak przed tysiącem lat” (swobodne cytaty za przewodnikiem Lonely Planet).
Jakby to powiedzieć… Tak, ale.
Nieskalane środowisko – prowincja Jiangxi jest bardzo malownicza, zwłaszcza jej północna część, blisko prowincji Anhui (i bardzo blisko Huang Shan). Zielone wzgórza, czasami zamiast lasem porośnięte szeregami herbacianych krzewów. Pomiędzy wzgórzami – potoki lub płaskie jak stół poletka ryżowe. Natomiast „nieskalane” jest już nieadekwatne. Do każdej oprócz najbardziej niedostępnej z wiosek, które odwiedziłem, prowadzi asfaltowa szosa, powstają mosty i wiadukty. Ponieważ okolica zaczęła przyciągać chińskich turystów (m.in. hasłem „prefektura Wuyuan – najpiękniejsza wieś w Chinach”) w większych miasteczkach jest pełno hoteli i hotelików. W wioskach zaś…
Tym sposobem docieramy do drugiego cytatu, „życie toczy się jak przed tysiącem lat”. Tu wiele zależy od tego, o której wiosce mówimy. We wszystkich pojawiły się dwujęzyczne tabliczki wskazujące kierunek zwiedzania i opisujące najciekawsze zabytki. W niektórych – to wszystko. Miejscowi żyją z uprawy roli, próbują nie zwracać uwagi na turystów a trzystoletnie domostwa pozostają zamieszkane i powoli popadają w ruinę. W innych większość mieszkańców przestawiła się na pełne utrzymywanie z turystów – wynajmując pokoje na nocleg, prowadząc sklepiki i restauracje czy sprzedając tradycyjne chińskie wyroby, od rzeźb z pachnącego drewna po taśmy z przemówieniami Mao.
Jak właściwie wyglądają te wioski grupy etnicznej Hui? Białe ściany, czarne dachówki. Domy zazwyczaj piętrowe, zewnętrzne ściany – murowane, wewnętrzne – drewniane, z fantastycznie rzeźbionymi panelami. Punktem centralnym jest wewnętrzny dziedziniec, tzw. „studnia światła” – bez dachu, więc oprócz światła daje też deszczówkę. Większość odwiedzonych przeze mnie wsi chwaliła się co najmniej tysiącletnią historią, ale budynki miały przeważnie od stupięćdziesięciu do trzystupięćdziesięciu lat.
W gruncie rzeczy powyższy opis pasuje do wszystkich wiosek. Oczywiście, jedna wyróżniała się szczególną świątynią, w innej zachował się dziewięćsetletni most, ale poza tym były dość podobne. Za to interakcje z mieszkańcami przebiegały… różnie. Jedna ze wsi niemal wyglądała na opuszczoną – ponieważ było niewiele po południu, mieszkańcy zrobili sobie przerwę. Największe skupisko znalazłem w jednym z domostw, gdzie grali w karty i domino na pieniądze (proszę mnie nie pytać, jak można grać w domino na pieniądze, nie zdołałem zrozumieć zasad). Po Wangkou – wsi, w której nocowałem – oprowadziła mnie czternastoletnia córka gospodarzy, a ja zrozumiałem może jedną trzecią tego, co mówiła. Po innej wsi oprowadził mnie w miarę sympatyczny miejscowy – zaczął od tego, że zaoferował, że zrobi mi zdjęcie na tle wioski, a potem nie chciał się odczepić, więc z każdym kolejnym krokiem byłem coraz bardziej przekonany, że na koniec zażąda ode mnie pieniędzy. Mniej więcej co trzydziesty krok miałem wyrzut sumienia, że może po prostu facet jest przyjazny względem przyjezdnych, a ja mam takie paskudne podejrzenia.
Ostatecznie zaskoczył mnie nie żądaniem, a kwotą – 10 yuanów za 40 minut było więcej, niż uczciwą ofertą, więc zapłaciłem bez wahania.
Co prawda zrozumiałem może jedną dziesiątą tego, co mówił, ale to już mój problem.
W większości wiosek lawirowałem pośród tłumu turystów (głównie grupowych wycieczek), ale byłem jedynym cudzoziemcem. Zapewniano mnie, że waiguoren często odwiedzają tę okolicę, ale pierwsze trzy białe osoby zobaczyłem dopiero na dworcu, czekając na autokar do Nanchang.
Były to jedyne białe osoby, które zobaczyłem przez trzy dni pobytu w Jiangxi.
___
Zdjęcia!
http://www.wupload.com/file/85241189/36-38_wioski_Jiangxi.rar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz