Urocze.
Był też, co oczywiste, tort...
We wtorek zakończyliśmy naukę w instytucie. Dzisiaj wybraliśmy się sporą grupą (tak z pół klasy + troje nauczycieli) żeby to uświetnić kolacją w koreańskiej restauracji (zdjęcie powyżej).
Było miło.
Był też deser...
Mmmm... Pycha...
Kruszony lód + kawałki arbuza + "słodka" czerwona fasola.
Singapur się przypomina...
Było miło.
Był też deser...
Kruszony lód + kawałki arbuza + "słodka" czerwona fasola.
Singapur się przypomina...
Kiedy kończyliśmy rozpętała się potężna burza - już trzecia w tym tygodniu. Znajomy mówił, że Chińczycy jakoś sztucznie je wytwarzają żeby ochłodzić klimat przed Olimpiadą. Brzmi to niewiarygodnie... ale setki lat temu ludzie pewnie mówili te same słowa kiedy słyszeli o Wielkim Murze.
Prawda to czy nie faktem pozostaje, że po opuszczeniu restauracji przechodząc przez ulicę brodziliśmy w wodzie po kolana. Ubaw po pachy.
Prawda to czy nie faktem pozostaje, że po opuszczeniu restauracji przechodząc przez ulicę brodziliśmy w wodzie po kolana. Ubaw po pachy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz