piątek, 13 czerwca 2008

Cierpienia młodego kibica

Czy zastanawialiście się kiedyś co dzieje się z tymi częściami zwierząt, których nie jemy? Osobiście nie poświęcałem temu zagadnieniu wiele czasu, dzisiaj jednak - dość przypadkowo - otrzymałem odpowiedź od Hu Ying, chińskiej znajomej Neila.
Hu Ying pochodzi z położonego w prowincji Shanxi (nie mylić z Shaanxi którą dopiero co odwiedziłem ) miasta Datong, miasta które powinno słynąć z potrawy przez nią opisanej. Niestety, nie jest tak - nie mogę zrozumieć czemu.
Potrawą o której mowa są... gotowane królicze główki. Ale zaraz, głowa to głównie skóra i kości czaszki, co tam jest do jedzenia?
Język, móżdżek i gałki oczne - w tej właśnie kolejności. Najpierw zjada się język, potem otwiera króliczą mordkę i wybiera mózg palcem - a tak, nie ma specjalnych narzędzi, wszystko robi się palcami. Oczy zostają na deser...

Jak to się ma do pytania postawionego na początku tekstu? No cóż - Chińczycy importują królicze głowy z Europy. W końcu my ich nie wykorzystujemy...

Zdaję sobie sprawę, że nagłówek tego wpisu jest mylący. Planowałem napisać coś o wczorajszym meczu ale - co takiego mogę napisać co nie zostało już napisane lub powiedziane gdzie indziej?
Może tylko tyle, że mi oglądało się występ naszej reprezentacji o tyle ciężej, że zarwałem dla niego całą noc - kiedy Austracy strzelili tego paskudnego karnego w Chinach było po 4.30...

Brak komentarzy: